Ja, zakupy i ostatnie zdjęcia z Chennai
6/25/2014
/
25
6/25/2014
25
Jeszcze kilka zdjęć z cyklu "co kupimy na ulicy w Chennai", które nie zmieściły się w ostatnim poście.
Można kupić sobie np. sztuczne włosy
albo pawie pióra
6 rodzajów bananów
pyszne owoce
lub soczewicę na obiad
do popicia sokiem z trzciny cukrowej
Ja z kolei codziennie rano wylewałam siódme poty, aby pysze indyjskie jedzenie nie zmieniło się w tłuszczyk :)
Po takim treningu śniadanie to sama przyjemność!
przepyszne owoce - zwłaszcza mango, na które jest teraz sezon
a wieczorkiem profilaktyka chorób układu pokarmowego - czyli Żołądkowa w miłym towarzystwie :)
No a teraz nie uwierzycie jak skromne są moje zakupy! Po zeszłorocznych szaleństwach teraz skusiłam się na:
- żel do mycia cery tłustej Lotus z olejkiem z drzewa herbacianego i cynamonem
- owocowy żel do mycia twarzy Biotique poprawiający koloryt
- peeling Bio Papaya z Biotique, mój ulubiony
- 2 pasty Dabur (bo tylko taki był wybór) - wypalająca paszczę czerwona RED oraz jeszcze mi nieznana z dodatkiem Mesawak
Ponieważ skończył mi się dezodorant - kupiłam wybielającą Niveę (w Indiach większość kosmetyków ma działanie wybielające, przynajmniej z nazwy :)). Dorzuciłam też słynne wiązane gumki, które okazały się słabe - bo rozciągają się po użyciu. A dla mojej córki, do jej indyjskich kreacji, naklejki na czoło, pomiędzy brwi :)
Moja córcia zażyczyła sobie indyjskie tuniki, więc dostała takie dwie:
do tego jeszcze pasujące legginsy |
ta jest trochę za szeroka pod pachami, będę musiała zwężać |
Dla siebie tym razem kupiłam tylko dwie pary spodni. Są to szerokie, uszyte z cieniutkiej bawełny, wspaniałe spodnie na lato, na gumce. Chodziłam już w nich w Indiach i w upały spisały się świetnie!
Jestem z siebie dumna :) Przy moich zapasach te zakupy i tak są duże :)
Pozdrowienia!
Indie...ajjjj fascynuje mnie ten kraj i nie ukrywam, że chciałabym wybrać się tam na wycieczkę. Na razie jednak z całą pewnością się wstrzymam ze względu na koszty, a postawię na Włochy ponieważ są nr 1 na mojej liście. Jestem totalnie zakochana w jedzeniu, klimacie, widokach...i...jedzeniu :) hehe :)
OdpowiedzUsuńPosyłam buziaki i w wolnej chwili zapraszam na mój nowy wpis
Włochy uwielbia moja cała rodzina i co roku dzieci proszą nas, aby jechać tam na wakacje :)
UsuńZaraz zaglądam do Ciebie!
ile wspaniałości... smakowitości... tuniczki super, spodnie rewelacja!
OdpowiedzUsuńale super :) tyle owoców, można wybierac co się chce :) kosmetyki też same cuda :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę podróży ☻☻♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje zdjęcia z Indii <3 Ciekawa jestem oczywiście nowych kosmetycznych nabytków. Zazdroszczę możliwości tylu podróży :)
OdpowiedzUsuńcudownie! lubię mango:)... tuniki dla córci śliczne i te spodnie też fajowe - ach zazdraszczam:P
OdpowiedzUsuńpasta dabur, miałam z nem, była dla mnie prześwietna...
może i nie zwariowałaś zakupowo, ale czasem mniej znaczy lepiej - może te kilka rzeczy i kosmetyków będzie służyło lepiej, niż jakieś tabuny... brawo za powściągliwość:P
pozdrawiam ciepło
:*
chciałabym bardzo tej pasty z neem spróbować, ale jeszcze nigdzie jej nie widziałam
Usuńdzięki :)
ja kupiłam ją w polskim sklepie internetowym triny... - od razu 4 sztuki wzięłam - no bu tu to już wcale nie znajdę...;)
UsuńJa wolałam goździkową od neem. :)
UsuńPiękne spodnie i tuniki! :) Podziwiam te zapał do treningów na wyjeździe! :)
OdpowiedzUsuńbyłyśmy we dwie z koleżanką i motywowałyśmy się nawzajem :)
UsuńMarzy mi się kiedyś taka podróż do Indii ;) od dawna bardzo fascynuje mnie ich kultura i w ogóle wszystko ;) te kolory tam i zapewne zapachy muszą być cudne ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w tym kraju. Te włosy i pawie pióra straszne.
OdpowiedzUsuńJedzenie wygląda mega smakowicie :).
Zazdroszczę tej podróży!
OdpowiedzUsuńPewnie rzucałabym się na te owoce i inne miejscowe przysmaki. :-)
Ubrania bardzo mi się podobają.
Chciałabym takie spodenki na lato- dobra sprawa :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie się powstrzymałaś! Super :)
poogladalam Twoje zdjecia i zaczelam strasznie strasznie tesknic za Indiami, ojczyzna mojego meza...za tym ulicznym gwarem, klaksonami, specyficznym zapachem powietrza, smakiem dojrzalego mango i wlasnie sokiem z trzciny (albo jeszcze lepiej badylkiem trzciny do obgryzania)...nawet za tesciowa zatesknilam ;)
OdpowiedzUsuńno jak już za teściową zatęskniłaś - to brzmi poważnie ;)))
UsuńA jesli chodzi o hinduskie piekne wlosy to nie powatpiewam w skutecznosc olejowania ale mysle ze najwieksza role ma cos na co wplywu raczej nie mamy, czyli geny. Mojej 5-letniej corce zaczelam olejowac wlosy w zasadzie od niedawna, jakies 3-4 mce (bedac w Indiach kilkakrotnie robilam podchody do olejowania, za kazdym razem konczac z przyklapem i wrazeniem tlustych niedomytych wlosow, ktore zniechecilo mnie do olejowania trwale i skutecznie. Powody: hinduska ilosc olei nalozona na moje slowianskie cieniaski+ nieodpowiednie oleje- moje wlosy nie przepadaja za kokosem ani amla na parafinie, a takich olei probowalam; teraz dopiero do tego doszlam dzieki polskim blogom wlosomaniaczek)
OdpowiedzUsuńSie rozpisalam, a w skrocie chodzi o to ze moja corka- pol hinduska ;) i blizniaki czyli jeden hindus w dwoch osobach maja wlosy mocne i grube po tacie i mimo braku typowo hinduskiej pielegnacji czyli olejowania od malenkosci ;) - wlosy maja takie ze ja tylko pomarzyc moge i powzdychac z zazdrosci :(
Myślę, że prawda jak zwykle leży gdzieś pomiędzy: geny jak najbardziej mają wpływ i zazdroszczę pięknych włosów Twoim dzieciom! Myślę jednak, że olejowa pielęgnacja od małego też ma swoje znaczenie.
UsuńZdecydowanie geny wiele dają, ale przejrzyj sobie hinduskie blogi urodowe wiele dziewczyn wyjeżdzających do ameryki czy UK, lub poprostu porzucające tradycyjna pielęgnacje na rzecz dove i innego europejskiego chłamu po kilku latach płacze bo straciły dużą część włosów i w ogóle są "nie takie" po powrocie w kilka lat odzyskują to co miały wcześniej. Jak Kociamber mówi prawda lezy po środku obie rzeczy mają wpływ.
UsuńAle piękne wachlarze z pawich piór. Ostatnio nawet miałam już w koszyku pastę do zębów Meswak, ale się jednak powstrzymałam, widziałam tez taki korzeń meswaka, którym pociera się o zęby, aby je umyć, wybielić. Zainteresował mnie ta roślina.
OdpowiedzUsuńGdzie następna podróż?
Moja ciocia kiedyś kupowała ten korzeń - to jest jak gałązka, obcinasz z niej delikatnie korę i w środku masz takie włókna - jak w szczoteczce (jest tego trochę na allegro). Pasta i szczotka w jednym.
UsuńA następna podróż to z dziećmi w Tatry :)
wow świetny post o tym co mozna zjesc na ulicy w Indiach, ekstra pomysl mialas! Wgl ciekawe rzeczy sobie tam kupilas, czemu akurat pasta? Czym sie rozni od tej naszej?
OdpowiedzUsuńDzięki! te pasty są całkowicie inne od naszych - przede wszystkim w smaku, który bierze się oczywiście z użytych składników. Wyobraź sobie pastę bez typowego miętowego smaku, ale za to imbir, pieprz, cynamon, goździk i do tego czerwony kolor :) Kiedyś kupiłam z ciekawości i polubiłam - więc teraz kupiłam 2 na zapas.
Usuń